O diabelskich harcach nikt już dzisiaj nie rozprawia. Ale kiedyś czarcie igraszki były popularnym tematem rozmów. Bawiły i trwożyły słuchaczy, jak też opowiadających. Bo diabły – jeśli wierzyć gawędziarzom – lubiły się zabawiać w zamienianie dzieci, koni i butów. Ponoć niejeden raz diabli usiłowali zamieniać ludziom dzieciaki. Bywało, że skradli niebożątko z kołyski, podrzucili psiaka lub inne zwierzątko. W okolicach Wąwolnicy czy też Markuszowa mieli porwać niemowlaka, zaś w jego miejsce złożyć…diablę! Czemu tak postępowali? Zuzanna Spasówka, ludowa gawędziarka i poetka spod Końskowoli twierdzi, że ludzka troskliwość o dzieci wzbudzała ich podziw. Ale to chyba tylko jedna z możliwych odpowiedzi. A jak taka zamiana wyglądała?
Było to dawno, dawno temu. Pewna wieśniaczka zabrała dziecko w pole. Kopała ziemniaki, malucha ułożyła na miedzy. Wiele kobiet postępowało wówczas podobnie. Dziecka pilnował pies, czasem starsze rodzeństwo. Tamto leżało samotnie. Pracę matki przerwał gwałtowny płacz. Pobiegła w stronę miejsca, w którym spoczywało dziecko, odsłoniła pieluchy i zamarła z przerażenia. Leżał tam stwór nie większy od jej malca, ale jakże przerażająco brzydki! Żabie oczy, uszy nietoperza, wargi rybie. Załamała ręce. Nie wiedziała nieboga, co począć? W pobliżu mieszkała guślarka. U niej postanowiła szukać pomocy. I znalazła. Guślarka poradziła, aby osikowym kijem wygrzmociła skórę podrzutkowi. Jak poradziła, tak zrobiono. Matka nie żałowała rózgi. Podrzutek wrzeszczał, ile miał sił w diabelskich płucach. To była dobra rada. Diabelski ojciec usłyszał krzyk swojego dziecka, przybiegł bezzwłocznie, a kiedy zobaczył, co się święci, oddał wieśniaczce jej syna, pochwycił swego i umknął do piekieł, by tam diablę odebrało prawidłowe piekielne wychowanie, a nie było bite przez bezwzględne dla diabłów ziemskie matki.
W nieodległych od Końskowoli wsiach, takich jak Niezabitów, Wilków, Karczmiska, znają inną wersję tej historii. Utrzymują, że rada guślarki dla zrozpaczonej matki była inna. Poradziła ona, aby matka wykąpała podrzutka w święconej wodzie. Tak, ta rada była równie dobra, a może nawet skuteczniejsza niż okładanie kijem. Matka zaczerpnęła wody z chrzcielnicy, chlusnęła do balii, a kąpany podrzutek wrzeszczał aż przybiegł nie tylko jego ojciec, lecz zbiegły się wszystkie czarty z okolicy. Oddali wieśniaczce dziecko, a z wykąpanym diablęciem czmychnęli do swoich diabelskich siedzib. Wykąpany w święconej wodzie diablik wyrósł na mściwego biesa. Nikt nie pamięta już jego imienia, ale w okolicy są przekonani, iż niejednego wieśniaka, rzemieślnika, Żyda i Cygana wepchnął w wody Bystrej, Ciemięgi czy Kurówki…
Zbigniew Włodzimierz Fronczek, Ludowe opowieści grozy, kwiecień 1999.