Działo się to na janowieckim zamku za panowania Piotra z Dąbrowicy Firleja. Oczekiwano na ważną uroczystość. Król Zygmunt I Stary nadał bowiem wsi Serokomla prawa miejskie i zmienił jej nazwę na Janowiec. Z tej właśnie okazji król z małżonką – Boną Sforzą, zapowiedzieli swoje przybycie. Firlej postanowił godnie przyjąć honorowych gości oraz rozpoczął przygotowania do iście królewskiej uczty. Kazał zatrudnić 400 kucharzy, a także armię kucharczyków do pomocy, aby pomogli mistrzowi kucharzowi przyrządzać rozmaite przysmaki i specjały godne królewskiego podniebienia. Firlej chciał zabłysnąć przed królową, która patrzyła na niego przychylnym okiem. Wymyślił sobie, że uczta musi przyćmić wszystkie inne. W tym celu sprowadził kucharza z obcego kraju, aby kierował wszystkimi, także dotychczasowym nadkucharzem. Ten, dotychczas ważny i doceniany, poczuł się teraz bardzo urażony. Z trudem hamował wściekłość i upokorzenie. Zżerała go zazdrość o wywyższenie ponad niego obcego kuchmistrza, a także złość o to, że teraz w jego kuchni obcy wydawał polecenia swojakom. Ponadto, nowy kuchmistrz był wyjątkowo arogancki, bezczelny, niesprawiedliwy i złośliwy. Od świtu do nocy dokuczał, jak tylko mógł, swym kuchennym pomocnikom, czasem wręcz pastwiąc się nad niektórymi bezlitośnie. Nikt go nie lubił, a wszyscy bali się jak ognia jego uszczypliwych odzywek i złego traktowania.
Kiedy termin uczty był bardzo bliski, a na zamku zgromadzono już wszystkie produkty niezbędne do przygotowania przyjęcia, zdegradowany kucharz zwołał nocą, w pałacowej kuchni, tajną naradę wszystkich kucharzy. Od słowa do słowa uradzili, że należy nie tylko pozbyć się uciążliwego, przykrego przybysza, ale też należycie go ukarać za wszystkie zniewagi i przewiny od niego doznane. Jak pomyśleli, tak zrobili. Zabili kucharza, nadziali go na rożen do pieczenia ogromnych połci mięsiwa, a potem upiekli.
Nastał ranek, a w pomieszczeniach zajmowanych przez kucharzy panowała podejrzana cisza. Okazało się, że cała obsługa kuchni uciekła z zamku. Znaleziono tylko byłego już mistrza – upieczonego na rożnie. Rozgniewany Firlej rozpoczął śledztwo. Okazało się, że zbiegowie schronili się w Kazimierzu Dolnym, gdzie już nie sięgała jego władza i sądy. Termin uczty zbliżał się nieubłaganie, więc chcąc nie chcąc musiał rozpocząć pertraktacje. Kucharze zgodzili się łaskawie wrócić do pracy, ale wyłącznie pod warunkiem, że dostaną pisemne zapewnienie o bezkarności swego czynu. Zdesperowany Firlej zgodził się, a oni, z ulgą i radością, wydali iście królewską ucztę.
Joanna Wacława Niegodzisz: Kazimierz Dolny w 3 dni /. - Warszawa : Sport i Turystyka - Muza, 2006.